Zastanawiałem się nad pochodzeniem tytułowego powiedzenia. Wiele osób uważa, że wynika to z pewnej dozy gry przedślubnej, kiedy oboje partnerzy dla tzw. świętego spokoju idą na pewne ustępstwa wobec siebie. Natomiast po legalizacji związku partnerzy mają jakoby zaprzestać tej gry i wrócić do swojej właściwej postaci, gdyż kolokwialnie rzecz ujmując, „nie muszą się już starać” zaimponować partnerowi. Niestety, teoria ta ma pewien bardzo słaby punkt. Otóż oznaczałoby to, że – skoro obie osoby wracają do swojej pierwotnej postaci – zatem obie osoby powinny się zmienić: kobieta i mężczyzna. Ale, aby pozostać w zgodzie z tytułowym twierdzeniem, należy założyć, że tylko kobieta gra przed ślubem, podczas gdy mężczyzna jest niezmienną i stałą osią związku, co wydaje się założeniem – delikatnie rzecz ujmując – nieco na wyrost.
Dlatego podążyłem nieco innym tropem. Zacząłem się zastanawiać, czy nie ma to czegoś wspólnego z biologią, gdyż przecież to właśnie biologia determinuje naturalną i cykliczną zmienność w kobiecie, podczas gdy mężczyzna biologicznie nie jest poddany żadnym zmianom. No dobrze, ale przecież przed ślubem i po ślubie biologia kobiety jest taka sama, więc skąd ten dziwny warunek graniczny?... Zaraz, zaraz – czy aby na pewno taka sama? No więc okazuje się, że nie, jeżeli weźmiemy pod uwagę pewną kwestię, mianowicie, że wzięcie ślubu było (szczególnie lata temu) momentem, od którego pary zaczynały mieć dzieci. I tutaj, moim zdaniem, zawiera się cała treść tytułowego powiedzenia.
Narodziny dziecka wywołują w kobiecie olbrzymie zmiany, zarówno w zakresie fizycznym, jak również, a może przede wszystkim, w psychice. Jest to olbrzymie wydarzenie w jej życiu, czemu chyba tylko ktoś, kto nigdy nie widział na własne oczy takiej kobiety, może zaprzeczyć. Pod wpływem całej kaskady hormonów i innych czynników kobieta – całkowicie automatycznie – zmienia się, czasem nawet diametralnie. Ponieważ jest to zmiana niejako poza jej kontrolą, kobieta uważa, że ponieważ tak ogromne zmiany zaszły w jej podejściu do życia itp., u mężczyzny również powinno się w jakiś sposób dokonać przewartościowanie i zmiana osobowości. I niestety, tutaj kobieta zderza się najczęściej z bolesną rzeczywistością, gdyż mężczyzna... nie zmienia się praktycznie w ogóle. Owszem, narodziny dziecka są znaczącym wydarzeniem dla ojca, na pewno rozumie on, że wiele się zmieni w jego życiu, ale nie dokonuje się to automatycznie, a jest niejako uświadamiane i racjonalizowane. Stąd, tak również traktuje partnerkę – że konieczne zmiany zostaną dokonane na płaszczyźnie rozumowej, dzięki logicznej i rozsądnej dyskusji, podczas gdy kobieta pozostanie dokładnie taka sama, jaką była przez urodzeniem dziecka.
Wydaje mi się, że ten tok myślenia prowadzi do wyjaśnienia, dlaczego kobiety oczekują, że mężczyzna się zmieni, podczas gdy mężczyzna ma nadzieję, że wszystko zostanie po staremu.
Dlatego podążyłem nieco innym tropem. Zacząłem się zastanawiać, czy nie ma to czegoś wspólnego z biologią, gdyż przecież to właśnie biologia determinuje naturalną i cykliczną zmienność w kobiecie, podczas gdy mężczyzna biologicznie nie jest poddany żadnym zmianom. No dobrze, ale przecież przed ślubem i po ślubie biologia kobiety jest taka sama, więc skąd ten dziwny warunek graniczny?... Zaraz, zaraz – czy aby na pewno taka sama? No więc okazuje się, że nie, jeżeli weźmiemy pod uwagę pewną kwestię, mianowicie, że wzięcie ślubu było (szczególnie lata temu) momentem, od którego pary zaczynały mieć dzieci. I tutaj, moim zdaniem, zawiera się cała treść tytułowego powiedzenia.
Narodziny dziecka wywołują w kobiecie olbrzymie zmiany, zarówno w zakresie fizycznym, jak również, a może przede wszystkim, w psychice. Jest to olbrzymie wydarzenie w jej życiu, czemu chyba tylko ktoś, kto nigdy nie widział na własne oczy takiej kobiety, może zaprzeczyć. Pod wpływem całej kaskady hormonów i innych czynników kobieta – całkowicie automatycznie – zmienia się, czasem nawet diametralnie. Ponieważ jest to zmiana niejako poza jej kontrolą, kobieta uważa, że ponieważ tak ogromne zmiany zaszły w jej podejściu do życia itp., u mężczyzny również powinno się w jakiś sposób dokonać przewartościowanie i zmiana osobowości. I niestety, tutaj kobieta zderza się najczęściej z bolesną rzeczywistością, gdyż mężczyzna... nie zmienia się praktycznie w ogóle. Owszem, narodziny dziecka są znaczącym wydarzeniem dla ojca, na pewno rozumie on, że wiele się zmieni w jego życiu, ale nie dokonuje się to automatycznie, a jest niejako uświadamiane i racjonalizowane. Stąd, tak również traktuje partnerkę – że konieczne zmiany zostaną dokonane na płaszczyźnie rozumowej, dzięki logicznej i rozsądnej dyskusji, podczas gdy kobieta pozostanie dokładnie taka sama, jaką była przez urodzeniem dziecka.
Wydaje mi się, że ten tok myślenia prowadzi do wyjaśnienia, dlaczego kobiety oczekują, że mężczyzna się zmieni, podczas gdy mężczyzna ma nadzieję, że wszystko zostanie po staremu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz