poniedziałek, 31 marca 2014

Przechodzenie pod drabiną – próba racjonalnego wytłumaczenia

Idąc za ciosem, spróbuję odpowiedzieć na pytanie, skąd się wziął przesąd, żeby nie przechodzić pod drabiną.Wydaje mi się, że w tym wypadku odpowiedź jest szalenie prosta – gdyż przechodzenie pod drabiną zawsze było, jest i będzie niebezpieczne.

Jak wszyscy doskonale wiemy, drabina jest konstrukcją stosunkowo niestabilną. Każdy, kto choć raz miał szansę wejść na drabinę i wykonywać na niej prace, wie, jak łatwo o utratę równowagi i niekorzystną zmianę rozkładu masy i środka ciężkości układu. I nie dotyczy to tylko i wyłącznie używanych dawniej klasycznych drabin jednoelementowych, ale i nowoczesnych drabin rozstawnych. Dlatego sama praca na drabinie wiązała się z dużym ryzykiem.

Dodajmy do tego teraz osobę przechodzącą pod drabiną. Ryzyko wypadku znacząco wzrasta. Drabina zwykle była sytuowana dość blisko ściany, na której się opierała, a zatem osoba przechodząca miała bardzo mało miejsca na bezkolizyjne przejście. Dodatkowo, należy zauważyć, że nie mamy daru nadzwyczajnie dokładnej oceny szerokości własnej bądź niesionych przez nas przedmiotów. Dlatego łatwo zawadzić o drabinę własnym ciałem bądź niesionym przedmiotem, co spowoduje oczywisty skutek. Po trzecie, drabina posiada tylko i wyłącznie dwa punkty podparcia na podłożu. Oznacza to, że jakakolwiek drobna zmiana w geometrii tego podłoża może skutkować utratą stabilności drabiny. A przecież, szczególnie za dawnych czasów, utwardzane podłoża należały do rzadkości...

Jak łatwo sobie wyobrazić, błąd przechodzącego mógł dla niego również skończyć się fatalnie. Nie zawsze osoba ta była w stanie odskoczyć na bezpieczną odległość, częstokroć nie miała też gdzie uciec. Dlatego przechodzenie pod drabiną stanowiło niebezpieczeństwo nie tylko dla użytkownika drabiny, ale również dla niefrasobliwego przechodnia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz