Idąc za ciosem, spróbuję odpowiedzieć na pytanie, skąd się wziął przesąd, żeby nie przechodzić pod drabiną.Wydaje mi się, że w tym wypadku odpowiedź jest szalenie prosta – gdyż przechodzenie pod drabiną zawsze było, jest i będzie niebezpieczne.
Jak wszyscy doskonale wiemy, drabina jest konstrukcją stosunkowo niestabilną. Każdy, kto choć raz miał szansę wejść na drabinę i wykonywać na niej prace, wie, jak łatwo o utratę równowagi i niekorzystną zmianę rozkładu masy i środka ciężkości układu. I nie dotyczy to tylko i wyłącznie używanych dawniej klasycznych drabin jednoelementowych, ale i nowoczesnych drabin rozstawnych. Dlatego sama praca na drabinie wiązała się z dużym ryzykiem.
Dodajmy do tego teraz osobę przechodzącą pod drabiną. Ryzyko wypadku znacząco wzrasta. Drabina zwykle była sytuowana dość blisko ściany, na której się opierała, a zatem osoba przechodząca miała bardzo mało miejsca na bezkolizyjne przejście. Dodatkowo, należy zauważyć, że nie mamy daru nadzwyczajnie dokładnej oceny szerokości własnej bądź niesionych przez nas przedmiotów. Dlatego łatwo zawadzić o drabinę własnym ciałem bądź niesionym przedmiotem, co spowoduje oczywisty skutek. Po trzecie, drabina posiada tylko i wyłącznie dwa punkty podparcia na podłożu. Oznacza to, że jakakolwiek drobna zmiana w geometrii tego podłoża może skutkować utratą stabilności drabiny. A przecież, szczególnie za dawnych czasów, utwardzane podłoża należały do rzadkości...
Jak łatwo sobie wyobrazić, błąd przechodzącego mógł dla niego również skończyć się fatalnie. Nie zawsze osoba ta była w stanie odskoczyć na bezpieczną odległość, częstokroć nie miała też gdzie uciec. Dlatego przechodzenie pod drabiną stanowiło niebezpieczeństwo nie tylko dla użytkownika drabiny, ale również dla niefrasobliwego przechodnia.
Jak wszyscy doskonale wiemy, drabina jest konstrukcją stosunkowo niestabilną. Każdy, kto choć raz miał szansę wejść na drabinę i wykonywać na niej prace, wie, jak łatwo o utratę równowagi i niekorzystną zmianę rozkładu masy i środka ciężkości układu. I nie dotyczy to tylko i wyłącznie używanych dawniej klasycznych drabin jednoelementowych, ale i nowoczesnych drabin rozstawnych. Dlatego sama praca na drabinie wiązała się z dużym ryzykiem.
Dodajmy do tego teraz osobę przechodzącą pod drabiną. Ryzyko wypadku znacząco wzrasta. Drabina zwykle była sytuowana dość blisko ściany, na której się opierała, a zatem osoba przechodząca miała bardzo mało miejsca na bezkolizyjne przejście. Dodatkowo, należy zauważyć, że nie mamy daru nadzwyczajnie dokładnej oceny szerokości własnej bądź niesionych przez nas przedmiotów. Dlatego łatwo zawadzić o drabinę własnym ciałem bądź niesionym przedmiotem, co spowoduje oczywisty skutek. Po trzecie, drabina posiada tylko i wyłącznie dwa punkty podparcia na podłożu. Oznacza to, że jakakolwiek drobna zmiana w geometrii tego podłoża może skutkować utratą stabilności drabiny. A przecież, szczególnie za dawnych czasów, utwardzane podłoża należały do rzadkości...
Jak łatwo sobie wyobrazić, błąd przechodzącego mógł dla niego również skończyć się fatalnie. Nie zawsze osoba ta była w stanie odskoczyć na bezpieczną odległość, częstokroć nie miała też gdzie uciec. Dlatego przechodzenie pod drabiną stanowiło niebezpieczeństwo nie tylko dla użytkownika drabiny, ale również dla niefrasobliwego przechodnia.