Jakoś tak dziwnie się dzieje, że w języku polskim właściwie nie wiadomo, co robić z zapożyczeniami. Nie ma reguły co do ich pisowni i wymowy. Trochę to dziwne, bo przecież doświadczenie pokazuje, że koniec końców wyrażenia te najprawdopodobniej otrzymają pisownię zgodną z polską transkrypcją. Nie ma się co wstydzić naszej fonetyki. Czy mejl, pendrajw albo fajerłol wyglądają gorzej niż mail, pendrive bądź firewall? Tym bardziej, że przecież mamy stare, dobre fajerwerki oraz drajwery bądź drajwy (w tenisie) czy też inne kartridże i jakoś świat się nie zawalił... Nie mamy obowiązku znać brzmienia wyrazów w językach obcych, więc naturalna tendencja prowadzi do nadawania im polskiego sposobu wymawiania, a co za tym idzie - zapisu. W przypadku automatycznego spolszczania zapisu i wymowy nie byłoby również problemu z poprawną pisownią, wymową i - co chyba najistotniejsze - odmianą takich kwiatków. Przecież pendrive'y naprawdę mogą przyprawić o ból zębów! A może po prostu polski zapis fonetyczny wygląda mniej „pretensjonalnie profesjonalnie” dla zakompleksionych snobów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz